GRZECH PIERWORODNY
Po pierwsze nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że nie da się nie popełniać błędów wobec innych osób. Ale jeżeli ktoś miałby nigdy nie popełniać błędów (nie zawodził czyichś oczekiwań), to jego pojęcie o czymś złym byłoby tylko teoretyczne. Jego emocje byłyby dużo uboższe, bo nie zastanawiałby się nad swoimi błędami, nie wyciągał wniosków, nie żałował swego zachowania i przede wszystkim nie popełniając niczego złego trwałby w przekonaniu o swojej doskonałości w porównaniu z innymi ludźmi, a złe zachowanie innych ludzi wydawałoby się niezrozumiałe. Musiałby domyślać się jedynie, obserwując otoczenie, co to jest poczucie winy, ulga po przebaczeniu przez kogoś, dobre samopoczucie i zadowolenie z samego siebie, gdy on potrafił tak przebaczyć.
Złe emocje to są wasze drogowskazy (tyle że negatywne),
aby umieć rozpoznawać dobro. To są wasze punkty odniesienia, aby iść dalej. To tak jak w waszych grach komputerowych zobaczysz i rozpoznasz to, więc obejdź je. Bóg dał nam je, byśmy wiedzieli jak iść. Jak byście rozpoznawali zło, gdybyście doznawali tylko dobrych emocji? Przecież "egoizm" to jest wypaczona forma wolności (mogę zrobić wszystko co chcę dla siebie). Czy żyjąc w "wyłącznie dobrym świecie", nie zachwycilibyście się taką wolnością. Nie bralibyście pod uwagę, że to prowadzi do zła, bo przecież zła nie ma.
Tak samo jak teraz możecie wyobrażać sobie kosmitów i życie w kosmosie? Ale dopiero gdyby ci kosmici przylecieliby na Ziemię, mielibyście punkt odniesienia co do tego, czym jest życie? Teraz możecie tylko przypuszczać. I już część z was zakłada, że to są dwunożne postacie z głową, czy nawet bakterie. Tkwicie w pułapce swojej wyobraźni. Dopiero jak spotkacie obce życie, będziecie mieli punkt odniesienia i określali na nowo definicję "czym jest życie"?
Tak samo z dobrem. Jeśli nie będziecie mieli negatywnych emocji, będziecie tkwili w pułapce bycia dobrym. Reagowali byście dobrem na czyjeś złe zachowanie i tym samym stawali się ofiarą złych ludzi. I tylko przypuszczali, jak to jest mieć negatywne emocje? Najważniejsze, aby mieć przeciwwagę do swojego negatywnego zachowania (choćby zwykłe przeprosiny czy zadośćuczynienie).
O grzechach i błędach trzeba pamiętać. Ale wybaczać je sobie i starać się nie popełniać ich ponownie. Dlaczego to wy sami musicie sobie je wybaczyć a nie Bóg? Po pierwsze jeszcze żyjecie, więc możecie kolejny raz popełnić ten sam błąd. No i jak to będzie wyglądało? Boże ja Cię przepraszam, to był już ostatni raz. I tak w kółko (ale ja Cię przepraszam, ale ja cię naprawdę przepraszam itd. itp.). Czy w Raju też tak będziecie przepraszać? Czy może będziecie idealni?
A skąd się wzięło to zło?
To się pojawiło z chwilą zaistnienia samoświadomości. Z chwilą pojawienia się samoświadomości, przez tysiące lat gruntowały się normy obyczajowe, tak aby społeczności mogły funkcjonować. Jakieś zachowania były faworyzowane przez ewolucję, inne eliminowane.
Zauważcie, że część grzechów pochodzi od łamania właśnie tych ugruntowanych norm społecznych, a część od samoświadomości (ktoś płacze po tym co zrobiłem, czyli to jest złe). Pewnie i ewolucja zdążyła już odbić swoje piętno w formie zapisu genetycznego (coś jest złe, a coś dobre we wzajemnych stosunkach).
Co to znaczy zachowywać się idealnie?
Jeśli będziemy zachowywać się tylko "idealnie", "cudownie" czy "dobrze", to wartość tego zachowania spadnie. Podobnie jakby dawać dziewczynie czy żonie codziennie, a nawet co tydzień kwiaty i mówić jak bardzo ją kochamy. W takim wypadku, zachowując się wyłącznie „bardzo dobrze” będziemy zaledwie przeciętnymi ludźmi w tak idealnym Świecie. A co więcej w takim analizowanym przypadku, zachowując się zaledwie "dobrze” staniemy się w postrzeganiu nas osobami złymi, gdyż zachowanie „dobre” przejmie funkcję zachowania niepożądanego, czyli w obecnym świecie „złego”.
Poza tym, jednym z elementów "cudownego" zachowania jest element zaskoczenia. Coś co utrwalone staje się przewidywalne, a co za tym idzie oczekiwane i co najwyżej przeciętne.
I w tym momencie zmierza się już do przeciętności.
Zachowanie zaskakujące, jak sama nazwa wskazuje, polega na zachowaniu wyjątkowym i różnym od utrwalonego. Tak więc musi ono odbiegać od utartych schematów. A więc ponieważ w danej sytuacji jest ograniczona liczba wariantów możliwego zachowania, które mogłyby zaskakiwać i przez to być „cudowne”, stąd wniosek że zachowywać się wyjątkowo dobrze można tylko jednorazowo. Powtórne takie samo zachowanie jest już możliwe do przewidzenia, a kolejne zmierza ku przeciętności.
Tak, że bycie czasem gorszym, pomaga być "cudownym". Ta zmienność pomaga tworzyć "dobre zachowania" i zaskakiwać. Bez elementu zaskoczenia i zmiany utartych szlaków, nie można by zachowywać się "idealnie". Jeśli bylibyście tylko dobrzy to szybko stalibyście się przewidywalni, a tym samym z czasem nudni i z dalszym czasem zaledwie przeciętni.
Nigdy nawet nie starałem się być idealnym w waszym rozumieniu. Gdybym to robił, stałbym się zakładnikiem-niewolnikiem swojego własnego pojęcia idealnego chłopaka. Musiałbym stale starać się nie przekroczyć granicy bycia dobrym i obserwować siebie. A co z niewinnym pragnieniem niepokornego rozrabiania? Gdybym nie miał w sobie żadnej tolerancji na negatywne reakcje i emocje, nie mógłbym funkcjonować (nie robiłbym nic innego jak tylko, obmyślał coraz to cudowniejsze reakcje). To by było prawdziwe piekło. Takiej niewoli, chyba nikt by nie zniósł.