Duch Święty Viga III
Chciałbym znowu powrócić do opisu przepięknej osobowości Ducha Świętego Vigi. Pisząc o Jej ulubionym słownictwie, zdecydowanie nie mogę nie wspomnieć o słówku „dokładnie”. Wypowiadane czasem na wesoło, z pewnością siebie oraz wyraźnym akcentem, a czasem z niemal okrzykiem „dok’ładnieee!” otoczonym chichotem, lub na spokojnie, aby mnie w czymś uświadomić. Jeśli na przykład ktoś odczyta jej intencje, mówi wtedy: „Dokładnie ta’k!”, żeby coś podkreślić i byśmy, ja lub dzieci, tak właśnie zrobili, jak pomyśleliśmy. Ona chyba nie potrafi nie wychowywać.
Ma do tego bardzo kobiecy, piękny głos i choć nie widziałem Jej nawet we śnie, to widzę Ją w swojej wyobraźni, bo Jej wdzięk i styl mówienia pokazuje wiele piękna.
Inne jej ulubione słowo to „zapewniam”, które też wypowiada z różnym akcentem. Czasem ze spokojem i powagą, tak bym był cierpliwy w tym, co robię i co się wokół mnie dzieje. Innym razem wypowiada „zapewniam” z rozbawieniem w głosie. Ja pękam wtedy ze śmiechu i ze zmęczeniem psychicznym mówię sam do siebie: „Ona o czymkolwiek zapewnia! Zabawne”. Tyle już razy zapewniała mnie, że moja męka już się kończy, a wciąż „przeciąga mnie po betonie”. Nie miałem do Niej o to nigdy pretensji, ale naprawdę czasem opadam już z sił psychicznych. A ta wariatka mówi mi wtedy: „Co, Marcinku? Zmęczyłeś się? No to gramy dalej!” i dalej przeciąga moją mękę. Doskonale wie, że nie będę miał do niej żadnych pretensji, gdy już wszystko się uspokoi. Śmieję się wtedy z niej i mówię, że takiej wariatki to jeszcze na świecie chyba nie było. Kochana jest, ale tak czasem męczy, że już się nie da wytrzymać. A po wszystkim nie pozostaje mi nic innego, jak śmiech z Niej, bo kwituje wszystko swoimi żartami.
Kolejnym ulubionym Jej słówkiem jest „oczywiście”, a w użyciu: „Oczywiście że ta’k” wymawiane, aby upewnić mnie w wybranej odpowiedzi. Vidze trzeba by założyć specjalny słownik Jej ulubionych słów! Na przykład ulubionym zwrotem odnoszącym się do chaosu, wzburzenia lub wzmożonej dyskusji czy plotek na jakiś temat na świecie jest zwrot „odnotowałam poruszenie” lub „odnotowałam poruszenie do potęgi poruszenia”. Viga odnotowuje mi też „wisienki na torcie” oraz plusy i minusy. Ona po prostu bawi się tą grą słówek, jednocześnie dostojnych – jak przystało na królową – a jednak przy tym wszystkim wyluzowanych.
Odgrywane przez Nią sytuacje tego, co się dzieje na świecie, były oczywiście tylko fikcją, a ja chcę jedynie pokazać, jaką Viga jest kobietą. Czasem męczącą, a częściej opiekuńczą.
Viga, gdy „odnotuje poruszenie na świecie”, aktorzy, udając, że zajada popcorn całymi garściami, przyglądając się całemu zamieszaniu na świecie. Ciekawska bestia!
Duch Święty Viga jest bardzo pewny siebie w tym, co robi, tak że często każe mi się nie wtrącać w podjęcie jakiejś decyzji, gdyż nie mam pojęcia o pewnych sprawach. Wystarczy spojrzeć na czas trwania manewrów „Anakonda” – wszystko toczyło się i tak według Jej scenariusza, dużo bardziej pokręconego, lecz trzeba przyznać że godnego nazywaniem tej legendy manewrami „Anakonda”.
Viga nie zawsze podejmuje decyzje. Czasem zostawia mi wybór, żebym to ja sam zdecydował, co Ona ma zrobić w jakiejś sprawie. Podczas manewrów „Anakonda” świetnie dopełnialiśmy się nawzajem w rozkazach. Jedno z nas wydało jeden i wycofywało się, wtedy drugie (lub sztab dowodzenia „Końskie”) wkraczało z kolejnym rozkazem lub wieloma rozkazami i też się wycofywało. Czasem wchodziliśmy sobie w drogę, ale tak naprawdę to była tylko nasza gra między sobą, bardziej na pokaz niż w rzeczywistości. Wiedzieliśmy oboje, co każde z nas może, a kiedy trzeba odpuścić. Prawda jest taka, że współpracowałem z Vigą nawet w oszałamianiu sztabu dowodzenia, również poza manewrami, za co dostawałem od Niej „wisienki na torcie”. Viga chce się bawić do upadłego. To znaczy do naszego upadłego, kiedy opadamy już sił, a Ona właśnie wtedy się z tego cieszy.
Duch Święty Viga to też świetny nauczyciel. Ona uczy mnie, jak podejmować decyzje, właśnie z powodu mojej niecierpliwości we wszystkim, co robię, bo, jak twierdzi, „jestem w gorącej wodzie kąpany”. Uczy mnie wszystkiego, czyli naradzania się nawet kilka razy w jakiejś sprawie i dawania sobie czasu na podjęcie decyzji. Często podsuwała mi piosenki do odśpiewania, adekwatne do sytuacji, która dopiero miała się przydarzyć. Najpierw ją śpiewałem lub nuciłem, wsłuchując się w jej słowa, a dopiero później przydarzała mi się sytuacja, do której dzięki piosence byłem już przygotowany.
Jednak ukrywa przede mną wiele prawd, nie dlatego, że są jakimiś faktycznymi tajemnicami, ale jedynie próbuje w ten sposób pobudzić moją ciekawość świata. A jak mnie uczy szukania odpowiedzi na trudne pytania? Najpierw wskazuje jakiś fałszywy trop, a później podaje go w wątpliwość i pyta mnie, co o tym sądzę. Z czasem wpadam na właściwy, ale Ona i tak próbuje zbić mnie z tego tropu, lecz już bardziej dla zabawy. Kochana Viga naprodukuje kilka bądź kilkanaście wersji rzeczywistości i pyta, która jest prawdziwa. Czasem kilka pokrywa się i układa w jedną całość. Bez zabawy w Prawdę czy Fałsz chyba by się zanudziła.
A jak Ona bardzo kocha Świetliki i Aniołki za to, że w czasie manewrów „Anakonda” tak przestrzegały wszystkich procedur zgłaszania się dewizjonów i meldowania gotowości, potwierdzania SMS-ami, czy dane wydarzenie miało miejsce faktycznie czy to były tylko manewry… Ani ja, ani Viga nie kazaliśmy im wymyślać procedur zgłaszania się i meldowania. Świetliki i Aniołki same taki system wymyśliły.
Jednym słowem – to najukochańsza kobieta, jaką można sobie wyobrazić, i prawdziwy wzór do naśladowania. Z drugiej strony bywa czasem nieznośna aż do bólu, ale za nic w świecie nie chciałbym Jej zmieniać. Jest tak ciekawa przy odkrywaniu siebie, że nie sposób się nudzić. Ciągle mnie czymś zaskakuje w swojej osobowości. A Jej ułożone plany rozwoju sytuacji są nie do przewidzenia i tak ciekawe, że to ja mógłbym aktorzyć, udając zajadanie całymi garściami popcornu i przyglądając się rozwojowi sytuacji. Z prostej drogi tworzy tak zawiłą sytuację, która i tak wychodzi w końcu na lepsze, niż ja mógłbym sobie wyobrazić.