Egzamin
Przyjrzyjmy się w tym rozdziale czemuś tak banalnemu jak zdawanie egzaminu. Wydawałoby się, że to proces prosty i niepodzielny, ale zastanawiając się nad tym jak go postrzegamy przed, w trakcie i po jego zdaniu możemy zauważyć nasze procesy postrzegania podczas jego zdawania.
Oczywiście są zasadnicze różnice, między egzaminem ustnym, pisemnym opisowym czy testem, ale spróbujmy znaleźć dla nich jakiś wspólny mianownik. Przytoczę tu również przykład egzaminu na prawo jazdy jako egzaminu praktycznego, który ma bardzo specyficzną charakterystykę. A więc zaczynajmy!
Na początek zauważmy, że jeszcze przed przystąpieniem do egzaminu dzielimy go na pół, czyli widzimy w oczach naszej wyobraźni jego początek, środek i koniec, ale to się zmienia jak tylko przystąpimy do egzaminu. Dzielimy wtedy zdawanie egzaminu na trzy części.
A dokładniej wygląda to tak, że początek egzaminu na prawo jazdy lub ustnego trwa do około 1/3 długości egzaminu, kiedy to podświadomość określa nasze położenie jako na początku egzaminu. Jeśli wtedy coś nam nie wyjdzie i przerwiemy egzamin to mówimy swoim znajomym, że przerwaliśmy egzamin zaraz na początku jego zdawania.
W pozycji 2/3 czasu trwania egzaminy pojawia się tak zwane echo końca egzaminu, czyli zapowiedź jego zakończenia. Od tego punktu nasza uwaga wybiega do przodu na tyle daleko, że dostrzegamy siebie, że tak się wyrażę, za drzwiami sali w której go zdawaliśmy.
W okresie od 1/3 do 2/3, czyli od końca fazy początkowej egzaminu do echa końca egzaminu, ma miejsce czas o najbardziej skoncentrowanej uwadze. Nasze myśli są wtedy maksymalnie zmobilizowane do udzielania poprawnych odpowiedzi.
W tym okresie egzaminu pisemnego wspomnianym wcześniej chcemy, a przynajmniej jesteśmy najbardziej gotowi poprawiać dotychczasowe odpowiedzi, ale często odkładamy to na koniec egzaminu. Jednak jak to często na końcu bywa, gdy myślami jesteśmy już poza egzaminem, poprawiamy je wtedy tylko pobieżnie mówiąc sobie; co ma być to będzie!
Wróćmy się jeszcze do naszego postrzegania i podziału egzaminu. A mianowicie, jeśli jest to test zawierający powiedzmy 50 pytań, to całość, oprócz przytoczonego podziału na trzy części, dzielimy na grupy po dziesięć pytań, w czym bierze udział nasza świadomość i logika.
Przy czym, przy powtórnym przeglądaniu pytań, po tym jak dotarliśmy do końca testu i zabieramy się za odpowiedzi na pytania mniej nam znane, to powstaje uczucie, że więcej wiemy na pytania z dziesiątek w których przekroczyliśmy 2/3 odpowiedzi, a mniejsza jest nasza wiedza i poczucie bezpieczeństwa w dziesiątce w której odpowiedzieliśmy na połowę pytań, no i w dziesiątkach w których odpowiedzieliśmy na 1/3 pytań odczuwany dyskomfort ze względu na brak bezpieczeństwa, co potęguje upływający czas pisania egzaminu. Stąd wniosek, że istnieje podświadomy podział na trzy części odpowiedzi na pytania, który współdziała z logicznym i świadomym podziałem pytań na grupy po dziesięć pytań.
A jak one są połączone?
Gdy spojrzymy po raz pierwszy na cały test, to postrzegamy go jako podzielonego na pół. I tak postrzegamy go do końca 1/3 długości testu, czyli do końca fazy początkowej. Gdy osiągniemy już ten punkt 1/3, bardziej widocznie przedstawia nam się podział na grupy po dziesięć pytań i taki dziesiętny podział widzimy aż do echa końca egzaminu, czyli do 2/3 pytań. Po tym punkcie dziesiątki znikają, bo zawierają już poprawne odpowiedzi i przechodzą w naszym postrzeganiu na podział na trzy części.
Podsumujmy to jeszcze raz. Przed przystąpieniem do egzaminu widzimy go podzielonego na pół, ale podczas rozpoczęcia pisania natychmiast przechodzimy do podziału na trzy części główne, które dominują w naszym postrzeganiu do punktu 1/3 ilości pytań. Następnie nasze postrzeganie przekształca się na system dziesiętny grup pytań i w takiej postaci widzimy test do echa końca testu czyli 2/3 ilości pytań. Po czym ponownie przechodzimy na podział trójkowy, od echa końca egzaminu do jego zakończenia. Mniej więcej tak to wygląda.
Lecz tu dzieje się rzecz dziwna, bo po powrocie do trójkowego podziału, postrzegamy wartości podzielne przez trzy zarówno w skali makro, czyli całej ilości pytań, jak i w skali mikro, czyli części podzielne przez trzy w poszczególnych dziesiątkach pytań. Dzieje się tak, bo spoglądamy wstecz mając na uwadze podział dziesiętny jako współistniejący, a nie podporządkowany względem podziału trójkowego.
Ale idźmy dalej! Na pisemnym lub ustnym egzaminie najpierw odpowiadamy najchętniej na te pytania w czym jesteśmy najlepiej przygotowani. To ma za zadanie przenieść nas jak najszybciej do echa i podbudować nasze poczucie pewności i wiarę w siebie.
Kiedy widzimy wszystkie pytania to nasza podświadomość łączy je z poczuciem wiedzy na każde z nich, przy czym pytania na które niewiele wiemy łączymy w pary lub grupy i porównujemy do najłatwiejszych pytań w których czujemy się mocni. To łączenie powoduje umniejszenie rangi tych słabych pytań i mówimy wtedy; na pytanie X jestem dobrze przygotowany ale na 5 i 8 pytanie niewiele wiem. Zwróćcie uwagę, że tych trudnych pytań odruchowo nie wyliczamy pojedynczo.
Kiedy pozostały już tylko najtrudniejsze pytania pojawiają się dwie siły. Jedna pcha nas do jak najszybszego zakończenia egzaminu i wyjścia z sali. Jednak najpierw wędruje tam nasza wyobraźnia i napotyka wyobrażenie naszej osoby z nieopisanymi najtrudniejszymi pytaniami. To nakazuje powrót w myślach zza drzwi do tych pytań. Ta wędrówka jest cykliczna i wielokrotna. I to jest właśnie ta druga siła, która nakazuje nam dalej pisać. Odczuwamy wtedy dyskomfort i nieprzyjemne uczucie przymusowego odpowiadania na pytania.
Czy zauważyliście, że częściej nie zgadujemy swojej przyszłej oceny niż trafnie ją przewidujemy? Dzieje się tak dlatego, że nauczyciel ocenia waszą wiedzę ze swojego punktu widzenia, a wy przybieracie swój własny punkt widzenia, czy to patrząc z pozycji najlepiej opisanego pytania czy myśląc pesymistycznie będąc zawiedzionym własnym wypadnięciem na egzaminie, z punktu widzenia tej najgorzej udzielonej odpowiedzi.
My przybieramy częściej te ekstremalne punkty widzenia złe lub dobre odpowiedzi bo one wywołują u nas największe, bo skrajne emocje! Na dodatek u nas działa czas, który może zmieniać punkt widzenia a u nauczyciela jest umiejscowiony w punkcie oceniania pracy i zależy od wielu czynników; własnego samopoczucia, kontrastu z poprzednikiem i tym podobne.
Podczas pisania czy to testu czy opisowych pytań, gdy mamy już tyle udzielonych odpowiedzi na pytania, że czujemy się bezpiecznie i po dotarciu do końca testu pozostały tylko nieznane pytania. Bierzemy głęboki wdech i odruchowo odchylamy głowę do tyłu aby rozpocząć zastanowienie nad kolejną serią pytań, tym razem z niewystarczającą naszą wiedzą, ale najpierw bierzemy chwilę by jednym spojrzeniem podsumować naszą dotychczasową pracę. Odczuwamy to jako zaczerpnięcie oddechu przed zabraniem się za odpowiedź na nieznane pytanie, a w rzeczywistości wyobraźnia wędruje wstecz do podsumowania.
Gdy piszemy odpowiedzi do tych mniej znanych pytań, to po cofnięciu się myślowo o krok wstecz, do pytań na które już odpowiedzieliśmy używając swojej wiedzy, idziemy krok do przodu, a w zasadzie dwa kroki, czyli zabieramy się za te mniej znane odpowiedzi do pytań. Przy czym staramy się odpowiedzieć na kilka pytań z rzędu, czyli pociągnąć ciąg pytań. Po czym cofamy się po tych udzielonych odpowiedziach z mniejszym udziałem wiedzy a większym logicznym zastanowieniem się i jeśli nasze poczucie logiki jest dość pewne lub nie mamy nic do stracenia rozpoczynamy kolejny ciąg odpowiedzi testowych.
Zapożyczamy logikę z odpowiedzi na nieznane pytania, które jak to się mówi; braliśmy na rozum, by rozpocząć drugi ciąg odpowiedzi, bo logika wiedzy z bezpiecznych odpowiedzi nie pasuje nam do tych pytań. Wyjałowiona logika bez wiedzy z pierwszego ciągu jest bardziej przydatna, bo krótsza i pasująca logicznie do całości. Tak więc używamy odpowiedzi udzielonych w niewiedzy, by dalej popisać się wiedzą!