Nadawanie wartości

Gdy przyjrzymy się naszemu procesowi nadawania wartości czy to przedmiotom czy innych pojęciom, to od razu nasuwa nam się spostrzeżenie, że ustalamy wartość tego co oceniamy biorąc pod uwagę opinię zarówno swoją, ale może przede wszystkim to ile coś jest warte dla innej osoby, czy grupy osób. Przyjrzyjmy się bliżej szczegółom tego zagadnienia, bo to one kierują naszą oceną i opinią.

Jak już napisałem, gdy nadajemy wartościowość jakiemuś na przykład przedmiotowi to zadajemy sobie pytanie; ile to dla nas jest warte? Ale również wartość opieramy na tym ile warte jest to coś dla innych osób? Zadajemy takie pytania stawiając siebie na miejscu tej osoby lub grupy ludzi, ale tu pojawia się złudzenie!

Bo nie jesteśmy tymi osobami, a jedynie stawiamy swoją osobę na ich miejscu, tak że widzimy jakąś wartość jedynie poprzez iluzję, bo nawet nasza wyobraźnia nie może przewidzieć myśli innej osoby. Tak tworzy się pole naszej widzialności, stawiając zawsze siebie w różnych punktach widzenia innej osoby lub grupy ludzi.

Stamtąd, czyli z tych różnych punktów widzenia wędrują oceny do naszego umysłu, gdzie je analizujemy i naszą ocenę przyłączamy do wniosku z zadawanego pytania tej obcej osoby z jej punktu widzenia.

Przyłączamy do wniosku z pytań a nie do zadawanych pytań przez tą obcą osobę, bo skoro większość myśli podobnie to wnioski są podobne, a rozmaitość pytań ogromna. Więc prawdopodobieństwo trafności oceny tej osoby jest większe niż prawdopodobieństwo zadania takiego samego pytania co ta obca osoba.

Zachowujemy się tak jakbyśmy mieli myśleć za tą osobę, a to przecież ciągle jest tylko nasze wyobrażenie punktu widzenia innej osoby.

Czyli powtórzmy! A mianowicie, nie przyklejamy naszej oceny i wyobrażenia pola widzenia danej osoby do pytań tej osoby o wartość czegoś co analizujemy, lecz do jej wniosków. Czyli już do tego co ta osoba powinna myśleć po ocenie przedmiotu.

Nie czekamy na jej decyzję biernie, ale budujemy jej odpowiedź oczami naszej wyobraźni. Nie czekamy a oczekujemy i spodziewamy się mającego nadejść wniosku tej osoby. Ta subtelna różnica między słowami czekać a spodziewać się jest powodem błędów w ocenie innych osób.

Czyli przyklejamy naszą wyobraźnię, pole czyli zakres naszego widzenia jak i nasz punkt widzenia, z którego patrzymy do wniosku będącego wynikiem pytania tej osoby. To nie my zadaliśmy pytanie w imieniu tej osoby, ale tego właśnie się spodziewamy. Odpowiedzi na pytanie które to my sami zadaliśmy w imieniu tej osoby, a które nie ma przecież nic wspólnego z myśleniem tej obcej osoby.

A jak widzimy swoich konkurentów na licytacji, w konkursie lub rywalizacji w pracy? Dzielimy mniej więcej równomiernie nasze oczekiwania, ale tylko w pierwszym spojrzeniu oceniając sytuację. Czyli na początku, to znaczy w pierwszej sekundzie naszego spojrzenia, stawiamy nasze oczekiwania w 50% na wartość pozytywną i 50% na wartość negatywną, czyli niewielką wartość przedmiotu.

 To daje poczucie obiektywności. Właśnie dlatego w pierwszym spojrzeniu dzielimy nasze wartościowanie po równo, aby jak najtrafniej ocenić to co oceniamy, myśląc o sobie jako o rozsądnej osobie trzeźwo oceniającej sytuację.

A co do obcych osób, to robimy coś jeszcze z naszym równomiernym podziałem. A mianowicie, rozkładamy równomiernie naszą trafność przewidywania zachowania czy oceny przez inną osobę danego przedmiotu, który ocenia. I również to sprawiedliwe rozłożenie naszego przewidywania robimy, by mieć poczucie obiektywności.

Przyznajemy 50% trafności naszych przewidywań na wnioski z pytania tej osoby o wartość przedmiotu i 50% na niewiadomą początku pytania, gdy ta osoba dopiero ustala wartościowość poprzez pytanie, bo przecież nie wiemy jakie pytania zadaje sobie ta osoba względem tego przedmiotu.

Potem, w drugim naszym spojrzeniu na tą osobę chcąc przewidzieć jej ocenę przedmiotu, to my sami rozkładamy procenty nierównomiernie w ocenie zachowania tej obcej osoby. To znaczy więcej dajemy procent swojej pewności co do trafnego oceniania tej osoby, dla jej wniosków z zadanych przez nią pytań, czyli na tą tylną część procesu pytania, aby utworzyć stabilność w naszej ocenie.

W ocenianiu poszukujemy stabilności i potwierdzenia naszych przypuszczeń używając do tego logiki.

Ta chęć znalezienia stabilności i trafności kieruje nas na tył procesu pytania, do jego wniosków, bo tam mamy więcej informacji, ponieważ przykleiliśmy swoją ocenę przewidywania zachowania i oceny danej osoby oraz nasz punkt widzenia, jak już wspomniałem. Tak więc, przypisujemy na tył powiedzmy 70% a na niewiadomą początku 30%. I to nas często prowadzi do pomyłek w ocenie.

Lecz gdy w tym samym czasie spojrzymy na swoje pytania o wartościowość tego czegoś co oceniamy to zobaczymy, że rozkład jest odwrotny, bo działa tu następujący mechanizm.

Ponieważ chcemy uważać się za osoby rozważne oraz chcemy jak najtrafniej ocenić przedmiot to na samym początku, w pierwszej sekundzie spojrzenia i oceny zakładamy 50% trafności na pozytywną wartość i 50% na niewielką wartość przedmiotu.

Ale gdy wraca odpowiedź naszej oceny tego przedmiotu na zadane przez nas pytanie o jego wartość a jego wartość jest pozytywna, to dodajemy tą pozytywną ocenę do już przyznanych 50% a priori, czyli na wyrost, a jednocześnie ujmujemy tą wielkość procentową z odpowiedzi od 50% końcowych wniosków, tak że rozkłada nam się wartościowość na przykład 70% na przodzie i 30% na tyle procesu, we wnioskach. Tak jest przy pozytywnej wartości przedmiotu.

O czymś nowym nie pytamy; ile jest to warte? Tylko w pierwszym pytaniu; czy jest to coś warte? Pytanie o ujemną wartość przedmiotu jest na początku procesu a nie na końcu mechanizmu pytania, w jego wniosku.

Dzieje się tak dlatego, że małowartościowych rzeczy jest dużo na świecie i niepotrzebnie zajmowalibyśmy naszą uwagę na mało znaczące sprawy, więc aby usprawnić nasze funkcjonowanie przerzucamy z tych 50% część, powodując umniejszenie drugiego podświadomego pytania; ile jest to warte?

I to drugie pytanie napotyka 70% wniosku o małej wartości, czyli wielką ścianę, co przyśpiesza analizowanie poprzez zaprzeczenie większej wartości. Usprawnia nasze myślenie powodując, że nie zajmujemy się zbyt długo mało wartościowymi rzeczami.

Więc jeśli przedmiot oceniamy jako mało warty to tym pytaniem przeskakujemy od razu do ściany 70% niewielkiej wartości przedmiotu i na tym wniosku zaprzestajemy naszą dalszą jego analizę. Dzieje się tak, bo pozostało na tym początku procesu zaledwie 30% pozytywnej wartości po pierwszym pytaniu, więc nie ma sensu zadawać sobie kolejnych pytań o tak mało warty przedmiot.