Kilka pytań o aborcję
Zacznijmy od nielogicznego stwierdzenia, że kobieta powinna mieć prawo do własnego ciała! Oczywiście to jest nielogiczne, bo prawo kobiety do własnego ciała, nie może dominować nad prawem nienarodzonego dziecka do „decydowania” o swoim maleńkim ciele, bo przecież jest odmiennym genetycznie bytem!
Ale spójrzmy na to dokładniej, bo jeśli nie będziemy rozważali, czy zlepek komórek ma już duszę, czy nie, to zaryzykujmy stwierdzenie, że „nieistnienie nie jest cierpieniem!”, bo czy boimy się nocy, w których nie pamiętamy snów? Czy cierpieliśmy takiej nocy i czy będziemy czuli choćby obawę przed ponownym zaśnięciem, aby taki „brak snu” nie powtórzył się?
Druga kwestia, to zakładając, że dusza pojawia się „od pierwszej zapłodnionej komórki rozrodczej”, to czy mamy jakieś podstawy, by twierdzić, że taka dusza pozbawiona ciała będzie cierpiała? Czy można spodziewać się, że trafi do piekła, czy może do czyśćca, a może prosto do raju?
Mówi się, że zarodek ma prawo do życia, nie piszę embrion, bo jest wyżej rozwinięty niż zlepek komórek, ale piszę o zarodku ludzkim. A więc, mówi się, że zarodek ma prawo do życia, jednak to prawo jest naginane w kierunku obowiązku życia. Mam tu na myśli płody uszkodzone, z nieodwracalną chorobą, czy zagrażające życiu matki. Trzeba też zauważyć stronniczość tej prawicy, która chce dominować nad wszystkimi ludźmi, również tymi o poglądach liberalnych, bo w drugą stronę to nie działa.
Dalej rozwijając temat życia zarodków, to przesadza się często nadając im cechy osobowe, bo przecież zarodek, czyli zlepek komórek, nie może chcieć żyć, bo nie wie, że życie istnieje i jak wygląda? Nadaje się zarodkom cechy ludzkie, jakby one wiedziały, że my tu na zewnątrz łona matki mamy zwierzęta oraz rośliny i żyjemy na planecie Ziemia, na której mamy dzieci, których one są zaczątkiem.
Zarodek ludzki nie wie o tym świecie nic, więc nie może tego chcieć. To tak jakbyście chcieli żyć życiem przed Waszą reinkarnacją. Nie wiecie, że jest życie przed Waszym życiem, więc nawet Wam do głowy nie przychodzi pretensja; „Czemu nie jest Wam dane życie, przed teraźniejszym życiem?”. To takie ćwiczenie myślowe, ale idźmy dalej.
A co jeśli dusza również ma jakiś proces rozwoju i jest gdzieś jej „początek embrionalny” i dalej „płodowy”? Jeżeli założymy, że początek duszy jest gdzieś, gdzie powstaje zalążek układu nerwowego, bo przecież dziedziczymy po rodzicach charakter, a charakter to sposób funkcjonowania myśli, czyli przewodzenie impulsów nerwowych. Czyli początek „embrionalny duszy” to początek embrionalny układu nerwowego, czy to ma sens? Być może, ale to założenie-pułapka, bo prowadzi nas do bardzo zasadniczego pytania:
„Dlaczego Bóg dał taką przerwę, taki margines czy czas na decyzję od poczęcia do embrionu?!” Mógł przecież stworzyć życie, w którym najpierw jako zarodek powstają komórki nerwowe!
Przecież w przyrodzie wszystko jest po coś, a jeśli coś jest niepotrzebne to ulega zanikowi, a więc ponawiam pytanie; po co jest ten czas „bez duszy zarodkowej”? Odpowiedzcie sami, bo ja chętnie posłucham!
A co z poczuciem winy za dokonanie aborcji zarodka ludzkiego? Tutaj można zapytać, ile warte jest życie zwierząt, które bez wątpienia posiadają duszę? Jaki jest przelicznik ważności życia ludzkiego zarodka nad życiem wychodowanych dorosłych zwierząt, których mięso jemy na co dzień? Czy zjedzenie stu owiec równoważy zabicie jednego zarodka ludzkiego?
A co z wołowiną? Kiedy byłem dzieckiem widziałem jak moi wujkowie wyciągali na siłę z obory młodego cielaka, który widocznie wiedział, że idzie na śmierć i strasznie beczał zapierając się z całych sił, a łzy płynęły mu z oczu. Ile takich młodych cieląt każdy z nas zjadł w swoim życiu? Jaki jest zatem przelicznik wartości życia ludzkiego nad życiem zwierzęcym?
Przypuszczam, że różnica jest bardzo duża, ale czy to oznacza, że nie odpowiemy przed Bogiem Wszechmogącym za te zjedzone przez Nas zwierzęta? Mam taką nadzieję, bo ja z pewnością trafiłbym do piekła!