CIERPIENIE

Często ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego Bóg nic nie robi widząc tak ogromne cierpienie  ludzi czy zwierząt? Czasami zupełnie bezsensowne i niczego nie uczące. Nawet w samej przyrodzie, ból wydaje się być zupełnie niepotrzebnym. A jednak jest.

 

Spójrzmy na to inaczej, od strony praw przyrody. Gdy patrzymy na jakiegoś motyla, wydaje się on nam piękny, niewinny i dobry. Po chwili jednak łapie go przelatujący ptak, by zanieść go swoim pisklętom czekającym w gnieździe. Odczuwamy przykrość, że tak piękny motyl musiał zginąć, ale również rozumiemy ptaka, szczególnie gdy jest pięknie ubarwiony. Któregoś dnia ptaka łapie dziki kot, również o pięknym futrze, który to kilka miesięcy później zdycha z głodu lub choroby. Taka właśnie jest przyroda, brutalna, piękna i czasami wydawałoby się bezsensowna.

 

A co z cierpieniem ludzi? Co z chorymi, umierającymi w cierpieniu, co z osobami tracącymi swoich bliskich i cały dobytek, podczas jakiejś klęski żywiołowej lub młodymi ludźmi ginącymi w wypadkach? Przyroda i jej prawa się nie zmieniły, to my się zmieniliśmy. Już nie biegamy po buszu zbierając pożywienie. Teraz zajmujemy się życiem wiecznym i przygotowaniem do niego, choć ciągle żyjemy na tej samej planecie „Ziemia”. Dlatego brutalne prawa przyrody wydają się odstawać od nas.

  

Ból jest czystą konsekwencją tego, że mamy narządy zmysłów, jak czucie dotykowe, niezbędne w naturze. Choroby genetyczne, to nic innego jak efekt uboczny ewolucji. Natomiast to pozostałe cierpienie to spadek po regułach jakie panują w naturze. Drapieżnik koncentrując się na złapaniu chorego osobnika, automatycznie daje większe szanse przeżycia młodemu, przed którym jeszcze całe życie. Wszystko to świadczy o tym, jak głęboko jeszcze tkwimy w naturze, choć duch nasz zagląda już w wieczność.

 

Cały porządek świata wydaje nam się niesprawiedliwy i bezsensowny. To prawda. Widzicie teraz jak wysoko powędrował ludzki duch?

 

Choć wystarczy spojrzeć na nasze instynkty i emocje, aby zrozumieć, że jeszcze długo będą na „Ziemi” konflikty, zbrodnie i wojny. W pewnym zakresie my sami przysparzamy sobie nawzajem cierpienia. Zachowujemy się często w sposób, który krzywdzi inne osoby. Często wynika to naszego egoizmu czyli "bezwarunkowego instynktu przetrwania", który wynieśliśmy z Natury, a który nakazuje nam walczyć o swoje terytorium. Dlatego trzeba wciąż rozwijać ludzkiego ducha. Kto wie jak daleko ludzkość może zajść?  

 

To, że ktoś zachoruje na przykład na raka jest niejako spowodowane swoistym związkiem przyczynowo - skutkowym, który określa się jako związek całego szeregu możliwych okoliczności. Czyli uwarunkowania genetyczne, styl życia, szkodliwe czynniki kancerogenne oraz wystąpienie ich w określonym czasie, a może nawet w odpowiedniej kolejności. Tak więc cały łańcuch zbiegów okoliczności i to z wielu kierunków, patrząc na różne przyczyny tej choroby. Ba, nawet okoliczności wykrycia owego nowotworu związane są często ze zbiegiem okoliczności. Akurat tak wyszło, że trzeba było zrobić jakieś inne badania, akurat coś się wyczuło pod palcami itd.

 

Dlaczego związek zbiegów okoliczności musi istnieć? Bo bez niego nic we Wszechświecie nie mogłoby istnieć. Wydaje się on niesprawiedliwy i jak gdyby działał na chybił trafił, ale w gruncie rzeczy przypadkiem też rządzą prawa matematyczne. Z drugiej strony STWÓRCA sam ustalił swoisty porządek w naszym "Świecie", gdy go tworzył. Prawa fizyki, chemii, matematyczne prawa prawdopodobieństwa i wszystkie inne, które idealnie ze sobą współdziałają. TAK WIĘC, STWÓRCA NIE MOŻE ZA KAŻDYM RAZEM INGEROWAĆ, GDY DZIEJE SIĘ TRAGEDIA. PRZECZYŁBY SAM SOBIE I TWORZYŁ ŚWIAT NIERACJONALNY I BARDZO POGMATWANY. Pomyślcie, czy jest możliwe uszczęśliwienie absolutnie wszystkich ludzi jakiegoś miasta. Z ich sprzecznymi i krzyżującymi się poglądami, ambicjami i planami. Spróbujcie wyobrazić przez chwilę was samym jako takich sędziów. Ile absurdów i konfliktów by to rodziło?  Zamiast tego Bóg dał ludziom umysły i własną wolę, by starali się zmniejszać ludzkie cierpienie. Musicie też zrozumieć, że o ile na wiele przyczyn nie mamy żadnego wpływu lub nie potrafimy ich przewidzieć, to części z nich możemy unikać lub przynajmniej zmniejszyć ich szkodliwe działanie.

 

Ludzie chcąc za każdym razem uniknąć, cierpienia czy nawet jakiejś niedogodności, co jest z resztą naturalne, bezustannie wypraszaliby wszystko u STWÓRCY. Licytowaliby i targowaliby się z NIM, zanim jeszcze zostaną osądzeni po śmierci. A więc przypisując sobie tym samym jakąś nie nadaną jeszcze hierarchię, bo przecież nie wiadomo czy w późniejszym życiu nie zejdzie na złą drogę, próbowaliby wywierać na NIEGO wpływ. A skoro tak, to prowadziłoby to do buntu lub fałszywej, egoistycznej wiary. Za każdym razem osoby będące w konflikcie domagałyby się, by to właśnie po ich stronie stanął STWÓRCA. A skoro tak to taki człowiek mógłby zrobić, następnie wytłumaczyć i usprawiedliwić absolutnie wszystko. Stając się tym samym nad-stwórcą.

 

Tak więc STWÓRCA stworzył prawa które idealnie się ze sobą zgrywają i dopełniają. "Przyłóżcie do siebie" prawa matematyki, fizyki i chemii a zobaczycie jak zlewają się ze sobą na wzajem. I następnie dał istotom wyższym wolną wolę, ze wszystkimi jej konsekwencjami.

 

Cierpienie, które pojawia się w życiu JEST CZASAMI EGZAMINEM twojej moralności i dobroci na bardzo wysokim poziomie, gdyż po śmierci masz dużo wyżej trafić niż ci się zdawało. Nie sztuką jest być hojnym gdy jest się bogatym, dobrym dla kogoś kogo się kocha czy wybaczać za błahe przewinienia. Prawdziwą wartość człowieka można zobaczyć, gdy to wiele kosztuje, czasami wydawałoby się zbyt wiele.

 

Być może zupełnie nie chcianym sprawdzianem i całkowicie przedwczesnym. Ale jaką datę i poziom trudności sam sobie byś wyznaczył? 

 

Pochodzimy z przyrody, która jest jednocześnie brutalna i piękna. Bez zmian genetycznych nie byłoby ani ciebie, twoich dzieci a potem wnuków. Świat i rozwój zatrzymałby się na poziomie bakterii. Byłby bezpieczny, bez cierpienia i bólu, chorób czy cierpienia psychicznego. PO PROSTU IDEALNY! Świat bakterii.

 

Czy chciałbyś żyć w takim "Idealnym Świecie"? Pozbawionym marzeń i absolutnie wszystkich uczuć, smaku, zapachu i dotyku. Poznania miłości i piękna obecnej przyrody. Wystarczy, że wyobrazisz sobie Świat bez motyli, a potem odejmij kolorowe ptaki, kwiaty i zmierzaj dalej do "Krainy braku cierpienia". Krainy bakterii.

 

A jeśli chciałbyś ułożyć sobie jakichś kompromis? Bo pewnie chciałbyś? Powiedzmy, że z części swojego cierpienia zostaniesz uwolniony za cenę czegoś równie cennego. Wybieraj! Ile warty jest twój wzrok? Co dasz w zamian? Może ręce? A może posługując się sprytem, jedno oko za jedną rękę? Czy nie handlowałbyś ku coraz mniej ważnych spraw, kończąc na jakich materialnych sprzętach.

 

Chcąc poprawić Świat STWÓRCA zależny jest od ludzi, którzy i tak Go nie słuchają. Padł ofiarą swojej własnej miłości. Dał im, i to na stałe wolną wolę, a teraz może tylko mieć nadzieję, że pójdą za czasu Ziemskiego życia dobrą drogą. Podjął to ryzyko i spójrz na całą historię ludzkości, co się stało?

 

Z drugiej strony musiał dać istotom wyższym wolną wolę, by współtworzyły ten Świat. Bo czy mógłby zakochać się w "perfekcyjnie tykającym zegarku"? Całkowicie przewidywalnym i z góry zaplanowanym.

 

Człowiek, jakkolwiek niedoskonały, swoją wolną wolą we współtworzeniu Świata nadaje mu nieprzewidywalności. A przez to piękna. STWÓRCA sam sobie dał w ten sposób szansę na miłość.

 

STWÓRCA, by znaleźć sens swojego istnienia, czyli miłość, musiał dać wolną wolę.

Aby móc rozwijać się, czyli iść do przodu, musiał się cofnąć. A nie mógł się cofnąć w stan idealny, bo stałby w miejscu. Musiał pozwolić na istnienie zła.

 

STWÓRCA zrobił to, tak samo dla ciebie jak i dla siebie. By mieć sens istnienia.

 

Podjął ten ból patrzenia na cierpienie wszystkich stworzeń, by dać szansę istnienia innym zwierzętom, a wreszcie człowiekowi. Mało tego prócz tego, że płaci do tej pory ogromną cenę byśmy mogli istnieć, to dał nam jeszcze wolną wolę, która tylko potęguje JEGO katusze.

 

Ile cierpienia ludzie sprawiają sobie na wzajem? A ON musi na to wszystko patrzeć! SKORO ON CIERPI  TAK BARDZO PO TO BY MÓC KOCHAĆ, TO CZY TWOJE CIERPIENIE NIE JEST PO TO BY MÓC KOCHAĆ SWOJE DZIECI I WNUKÓW?

 

Gdyby STWÓRCA stworzył świat pomijając rozwój od bakterii do człowieka, powiedzmy na etapie dinozaurów i wszystkie żywiły by się na przykład opadłymi liśćmi, by nie krzywdzić żadnego stworzenia. Żaden gatunek nie zagrażałby drugiemu i przechodziłyby obojętnie obok siebie. Rozmnażałyby się tak, by ich liczba była stała, zapewniając odpowiednią przestrzeń życiową i ilość pokarmu. To co by się stało? 

 

Musiałby STWÓRCA pozbawić je ciekawości, chęci nauki i rozwoju. Po prostu by były. Jednym słowem ten Świat stagnacji byłby przeraźliwie nijaki, nieciekawy zarówno dla STWÓRCY jak i dla samych organizmów żywych. 

 

Jak by wyglądała wola życia i rozwoju takich organizmów? Nie muszą konkurować o pożywienie, więc przynajmniej ten argument rywalizacji odpada. A co za tym idzie sposób starania się o partnera, bo partner nie musi już wybierać najdorodniejszego samca. Nie ma przecież czym się szczycić skoro dla wszystkich starczy pożywienia. A jeśliby rodziło się więcej samców niż samic i musiałyby walczyć o partnerkę dla uczucia bliskości i jedynie przyjemności ze współżycia płciowego, bo przecież nie istnieje walka o przekazanie swoich genów? Z resztą wszystkie geny w tak stagnacyjnym Świecie musiałyby być identyczne, gdyż różnorodność powodowałaby rozwój i choroby genetyczne. W takim świecie z przewagą samców, pojawiłaby się samotność, a skoro uczucie bliskości to i przygnębienie, czyli przestałby być idealnym.

 

No więc jak wyglądałaby wola życia i rozwoju w "Idealnym Świecie"?

 

A jeśli faktycznie nie mieliby żadnej woli życia? To skąd miałyby wziąć ją w życiu po śmierci? Po co tam żyć? Po co w ogóle istnieć?

 

W depresji nic nie ma żadnej wartości, nawet muzyka jest bezwartościowa czy cokolwiek innego. Ktoś, kto przeżył choćby głębszą chandrę wie, że rzeczy i przedmioty wtedy po prostu obojętne, po prostu istnieją. I nic ponad to.

 

Powstaje pytanie po co w ogóle żyć? Można przecież nie istnieć i nie mieć nawet żadnej świadomości, że czegoś brakuje czy nawet, że mogłoby być inaczej.  

 

Jeżeli już się istnieje to szuka się sensu tego własnego życia. Jest kiepskie, ale chce się to poprawić

 

Nieistnienie nie jest karą. To mogą potwierdzić osoby chore na depresję, czy nawet wy sami budząc się rano nie pamiętając snu. Nie macie przecież pretensji, że tej nocy nie pamiętacie snu. A nawet nie mielibyście żadnych pretensji ani strachu, gdybyście kładąc się do snu wiedzieli, że tej nocy nic wam się nie przyśni.  

 

Zmiany genetyczne, czyli ewolucja i rozwój, to między innymi również nowotwory i różne inne choroby, ale bez nich ty i twoje dzieci oraz wnuki nigdy nie powstaliby. CZY WARTO CIERPIEĆ BY ISTNIEĆ? CZY MOŻE LEPIEJ BY NICZEGO NIE BYŁO?  Pomyśl, nie mogła/mógł byś ich kochać. W ogóle nie byłoby miłości, bo trudno oczekiwać by bakterie się kochały.

 

W linii twoich przodków i bardzo dalekich praprzodków, na drodze życia ich wszystkich, było wiele cierpienia i chorób. Wiele wcześniejszych pokoleń musiało cierpieć, byś powstał właśnie ty. Taki jaki jesteś ze wszystkimi wadami i zaletami, obciążeniem genetycznym i pragnieniem posiadania dzieci i wnuków. NOSISZ DZIEDZICTWO CIERPIENIA SWOICH WSZYSTKICH PRAPRZODKÓW. Pomyśl, że Oni wszyscy nie cierpieli na darmo, bo w końcu powstałeś właśnie ty. A ty z kolei podjąłeś ogromny wysiłek by dać życie i wychowanie swoim dzieciom. ONE TEŻ NOSZĄ DZIEDZICTWO CIERPIENIA PRZODKÓW, W TYM RÓWNIEŻ I TWOJEGO. Więc nie możesz rozpatrywać cierpienia tylko pod swoim względem. CZY ZARYZYKOWAŁBYŚ  JESZCZE  RAZ, GDYBYŚ WIEDZIAŁ O ICH OBCIĄŻENIU?  

 

CZY NIE WARTO BYŁOBY PRZECIERPIEĆ, CO PRZECIERPIAŁEŚ, BY TO WSZYSTKO PRZEŻYĆ CO PRZEŻYŁAŚ/EŚ?

 

Po śmierci nie miałbyś dzieci i wnuków z którymi się spotkasz. Nie miałbyś na kogo czekać. Nigdy nie poznałbyś co to znaczy "miłość rodzicielska". Byłbyś w "Raju", gdzie brakuje twoich dzieci i wnuków, bo oni nigdy się nie narodzili. Twoi rodzice podjęli trud i cierpienie byś przyszedł na świat. Nosisz w sobie dziedzictwo ich cierpienia oraz wszystkich dalszych przodków.

 

CZY COFNĄŁ BYŚ SWOJE CIERPIENIE ZA CENĘ POZBAWIENIA WSZYSTKIEGO CO PRZEŻYŁAŚ/EŚ W ŻYCIU? I POZBAWIAJĄC SIĘ W TEN SPOSÓB PO ŚMIERCI MOŻLIWOŚCI KONTAKTU ZE SWOIMI DZIEĆMI I WNUKAMI?

 

Czy powiedziałbyś,  gdybyś miał taką szansę, swoim przyszłym rodzicom, że nie chcesz przyjść na świat, bo będziesz cierpiał? Wolisz więc nie istnieć, nie mieć dzieci i wnuków, a potem nie pojawić się w "Raju"? Przecież lepiej się nie urodzić i mieć "święty spokój"!

 

Czy zrobiłeś "Bilans Całego Swojego Życia"? A jeśli go zrobiłeś to teraz znasz odpowiedź na pytanie; CZY COFNĄŁ BYŚ SWOJE CIERPIENIE ZA CENĘ POZBAWIENIA WSZYSTKIEGO CO PRZEŻYŁAŚ/EŚ W ŻYCIU?

 

Niektóre choroby dziedziczone genetycznie są postrzegane jako "czyste zło", jak na przykład nowotwór, depresja psychiczna i wiele innych, jako że są ślepym zaułkiem zmian genetycznych. WYOBRAŹCIE SOBIE TERAZ STWÓRCĘ, KTÓRY MUSI NA TO PATRZEĆ, BO MIAŁ NADZIEJĘ NA NOWEGO CZŁOWIEKA, CZYLI NA WAS I WASZE DZIECI!!! Które mogą być przecież zdrowe, a nawet w kombinacji genów posiąść wyjątkowe cechy.

 

Ilu jest niepełnosprawnych geniuszy w nauce, sztuce i wszystkich innych dziedzinach, może nie odkrytych bo im jest trudniej.  A CZY ONI NIE POTRAFIĄ KOCHAĆ TAK SAMO JAK ZDROWI? A niby o co chodzi STWÓRCY, jak nie o miłość i rozwój piękna? Może ty czy twoje dzieci stworzycie coś pięknego na co ON czeka?

 

Dlatego za to twoje cierpienie STWÓRCA daje ci możliwość drugiego życia byś miał szansę być lepszym człowiekiem i dostać się na wyższy poziom "Raju" bądź "Piekła". ON CIERPI GODZĄC SIĘ NA TWOJE CIERPIENIE, ALE CHCE DLA CIEBIE DOBRZE. WIĘC NIE WIŃ GO O TO.