Niesprawiedliwość cierpienia
A więc na czym polega niesprawiedliwość cierpienia, bo przecież nikt w to chyba nie wątpi, że cierpienie jest niesprawiedliwie przydzielane przez Boga. No właśnie, czy dokładnie przez Boga? Czy jest to jakaś sprawiedliwość osobowa?
Zacznijmy nasze rozważania od takiej właśnie strony ! Tak więc, gdy spojrzymy na porażkę w dążeniu do sukcesu to zobaczymy, że doszukujemy się różnych jej przyczyn w czynnikach zewnętrznych lub w nas samych jak na przykład; niewystarczające doświadczenie lub wyszkolenie, błąd od nas zależny lub nie zależny, czy też po prostu brak szczęścia, którego jednak dalej nie interpretujemy. Brak sukcesu określamy raczej ludzkimi czynnikami, które są mniej lub bardziej logiczne. Nie dopatrujemy się w braku szczęścia głębszych przyczyn, natomiast cierpienie sprawia już że szukamy głębiej jego źródeł, a najprościej i najbliżej naszej logiki jest przyczyna boska
Gdy patrzymy na cierpienie zwłaszcza to większe to doszukujemy się przyczyn w zbiegu okoliczności, czyli jakiejś ingerencji boskiej, jeśli to wypadek jest przyczyną cierpienia lub w pewnego rodzaju osobowej sprawiedliwości, przez co mamy wrażenie że zostaliśmy niesłusznie pokrzywdzeni przez tą nadrzędną osobę czyli Boga. Doszukujemy się w ludzkiego wytłumaczenia i zadajemy sobie pytanie; dlaczego to właśnie mnie się przydarzyło?
Tyle że większość cierpień zależy od czynników leżących dużo głębiej niż nasze postrzeganie czyli; praw matematycznych, fizycznych, przyczynowo - skutkowych i tym podobnych, które to nie mają w sobie zależności osobowej, a ich tak zwana sprawiedliwość jest bardzo brutalna i nieunikniona jeśli spełnia się wszystkie tego warunki. Nie jest to więc ludzka logiczna sprawiedliwość. Ta sprawiedliwość leży poza wszystkimi ludzkimi tłumaczeniami.
Prawa przyrody nie mają nic wspólnego z naszym ludzkim pojęciem sprawiedliwości, tak że jest pewna przepaść między tymi brutalnymi prawami przyrody a naszym postrzeganiem i odbieraniem naszego życia i świata. Jedną sprawą jest to wszystko co możemy sobie logicznie wytłumaczyć, a inną sprawą jest funkcjonowanie brutalnych praw przyrody, kiedy to prawa cierpienia nas dotyczą a wykraczają poza nasze poznanie.
Kiedy rzucamy kostką do gry i przyjmiemy, że 1 oznacza cierpienie, 6 sukces, a między nimi 2 nieprzyjemność, 5 przyjemność a 3 i 4 neutralność, które to cyfry wylosowane określają nasz obraz jednego dnia, który musimy przeżyć po naszym losowaniu. A więc kiedy rzucamy naszą kostką do gry to rozumiemy przypadkowość i losowość prawdopodobieństwa wyrzucenia 1 i rozumiemy logiczność tego prawa. Jednak po wyrzuceniu 1 mamy złość, żal że akurat nam się to przydarzyło, a nie innym graczom. Musimy bowiem znieść cierpienie jednego dnia, które tłumaczymy sobie osobowo a nie matematycznie.
Przypisujemy przypadkowi matematycznemu cechy ludzkiej sprawiedliwości i czujemy złość, że sprawiedliwość ludzka nie zadziałała. Zadziałała inna sprawiedliwość; matematyczna i fizyczna, które dzieli przepaść między tym właśnie niewytłumaczalnym zjawiskiem matematycznym, fizycznym lub przyczynowo - skutkowym a ludzkim rozumieniem sprawiedliwości.
A co by było, gdyby nie było przyczynowo-skutkowej sprawiedliwości tylko ludzka? Gdybyśmy żyli w świecie bez przyczynowo – skutkowych praw to żylibyśmy w bardzo trudnym świecie całkowicie zależni od Boga. Czulibyśmy się pokrzywdzeni po każdej porażce a jeszcze bardziej pokrzywdzeni przy cierpieniu. Uznalibyśmy Boga za tyrana. A tymczasem to Bóg stworzył prawa fizyczne, matematyczne i przyczynowo – skutkowe, które rządzą cierpieniem a my mamy przez to wytłumaczenie ich i możemy je zaakceptować. Przyjąć z pokorą bo rozumiemy ich żelazne prawa.
A co by było, gdyby nie było tłumaczenia sobie osobowo czyli Bogiem ale sucha prawda przyczynowo-skutkowa? No właśnie tak jest ! Nie ma tej osoby decydującej o sprawiedliwości. To jest nasze złudzenie wymyślone aby lepiej sobie tłumaczyć szczególnie te niepowodzenia, cierpienia dłuższe w czasie z którymi sobie nie radzimy. Łatwiej nam się żyje na takim wytłumaczalnym świecie. A jeśli już jest jakaś ingerencja boska to bardzo subtelna, niewidzialna i niewytłumaczalna, co mogą potwierdzić osoby, które znalazły się o krok od śmierci.
Żyjemy w zakresie sukcesów i porażek, cierpienia i przyjemności, który zawiera środkową część uosobioną, taką wytłumaczalną naszym poczuciem rozsądku lecz cały zakres naszych doznań jest szerszy niż obejmuje to nasze rozumienie świata.
W ogromnym cierpieniu kiedy zawodzi tłumaczenie osobowe na przykład przez Boga i zawodzi logika na przykład śmierć własnego dziecka. Mówimy wtedy, że gdybyśmy nie wsiedli do samochodu to by dalej żyło, to podpowiada logika, jakby nie uwzględniając tego, że nie widzieliśmy na swojej drodze prawdopodobieństw – zagrożeń, których przecież nie widać. Przyjmujemy świat logicznie i emocjonalnie, więc gdy emocje sięgają zenitu logika wariuje i sprawia, że chcemy cofnąć czas i iść inną drogą tak by na przykład nasze zmarłe dziecko żyło.
Nie potrafimy zrozumieć prawa przyczynowo – skutkowego i matematycznego prawdopodobieństwa, bo one nie istnieją wizualnie. Nie da się ich zobaczyć, a opisują je skomplikowane wzory a nie zwykła logika. A logika jest wytłumaczeniem odkrytych przez nas zasad przyczynowo – skutkowych służącym nam na potrzeby zrozumienia otaczającego nas świata.
Ogólnie w naszych oczach Bóg jest niesprawiedliwy, bo jednemu człowiekowi daje więcej a drugiemu mniej. Sprawiedliwość boska jednak istnieje lecz jest bardziej ulotna niż nam się wydaje.
Jeśli przyjrzymy się czterem przykładowym osobom; zdrowej bogatej, zdrowej ubogiej, niepełnosprawnej oraz młodej przedwcześnie umierającej, to zobaczymy, że one wszystkie patrząc do przodu w swoim życiu marzą a wręcz oczekują od Boga by wskoczyć na mniejszy poziom cierpienia. I tak młoda umierająca osoba oddałaby wszystko wskoczyć na pozycję osoby kalekiej, a ta na miejsce ubogiej osoby zdrowej.
Spójrzmy na naszą czwórkę osób jeszcze pod innym kątem, a mianowicie zadajmy sobie pytanie; co każde z nich powiedziałoby gdyby mogli cofnąć czas?
Bogaty zdrowy człowiek powiedziałby, że gdyby mógł cofnąć czas to może chciałby zarobić więcej pieniędzy lepiej inwestując swoje fundusze lub inaczej pokierowałby swoim życiem prywatnym.
Zdrowa biedna osoba stwierdziłaby, że ukończyłaby studia, by zdobyć lepszą pracę lub zainwestowała by pieniądze w coś by poprawić swój byt.
Osoba niepełnosprawna powiedziałaby, że nie jechała by wtedy tym samochodem, który uległ wypadkowi lub nie używała by tej maszyny, która ucięła jej palce. Może zmieniła pracę?
Osoba umierająca zadeklarowałaby, że robiła by systematycznie badania na obecność nowotworu.
Widać stąd, że o ile bogaty zdrowy opiera swoją przyszłość na samym sobie, to o tyle im dalej w dół do umierającej osoby, coraz więcej zależy od Boga a nie od tych osób.
Można więc powiedzieć, że Bóg doświadcza cierpiących osób, ale robi to bo musi, by Świat nie był absurdalny, bo muszą przecież występować wypadki samochodowe czy też wypadki w pracy albo choroby genetyczne, czyli jednym słowem musi istnieć świat przyczynowo – skutkowy, bo inny nie może istnieć. Więc Bóg wybiera tylko tyle nieszczęść ile musi i obarcza nim ludzi często dobrych. A jak to wytłumaczyć?
Ano tak, że rządzą tym Światem prawa przyczynowo – skutkowe, prawdopodobieństwo matematyczne i prawa fizyki, które nie są osobowe i nie mają nic wspólnego ze sprawiedliwością ludzką. Te prawa zostały stworzone na początku istnienia wszechświata, więc Bóg nie ingeruje w nie osobowo. A jeśli coś powoduje to w bardzo subtelny sposób, tak byśmy mogli to zgonić na przypadek, zbieg okoliczności, samych siebie lub inne przyczyny, a nie na Niego.
Z omawianych naszych czterech osób, każde kolejne w dół czuje się poza sprawiedliwością boską, a im niżej w kierunku młodej umierającej osoby odległości od sprawiedliwości rozumianej przez nas są coraz większe, jednocześnie przeznaczenie coraz bardziej przeważa, czyli to oznacza, że jest się coraz bliżej Boga, bo nasze działanie wolnej woli coraz bardziej przypomina szarpanie się z rzeczywistością.
Przyczyny cierpienia naszych omawianych czterech osób patrząc w kierunku coraz to większego cierpienia są coraz to mniej zależne od własnej woli, poczynając od niej, poprzez zbieg okoliczności po czynniki poza ludzkie coraz bliższe boskiemu przeznaczeniu. Im niżej w tym szeregu tym większa odległość między dwoma życiami; wolnej woli i przeznaczenia. Można zauważyć, że granica między wolną wolą a przeznaczeniem jest coraz bardziej widoczna patrząc w dół.
Gdybyśmy zadali pytanie naszym czterem osobom; w jakim stopniu kierują swoim życiem? To okazałoby się, że zależność ta maleje w dół. Więc kto nim kieruje jeśli nie Bóg?
Inny wniosek jaki można wysnuć na podstawie naszej czwórki osób jest taki, że im niżej w kierunku cierpienia tym trudniej się z niego podźwignąć na wyższy poziom ku normalnemu życiu.
Można by mnożyć poziomy cierpienia i spostrzeżemy jeszcze coś innego, a mianowicie to, że im większe cierpienie tym rzadsze w odniesieniu do społeczeństwa, a stąd już krok do stwierdzenia, że żyjemy w możliwie najlepszym świecie przyczynowo – skutkowym, gdzie trzeba spełnić szereg warunków by doświadczyć cierpienia. A więc Bóg jest w takim rozumieniu świata sprawiedliwy tworząc życie o najmniejszym poziomie cierpienia, pozostawiając jednak losowość sprawiedliwości praw przyczynowo – skutkowych, przez co mamy spotęgowane poczucie niesprawiedliwości Boga.